Dzisiaj łezka kręciła mi się w oku. 6,5 roku temu trafiłam na pierwsze spotkanie Matecznika i od tego czasu byłam prawie na każdym spotkaniu. 4 lat temu koleżanka poprosił mnie o to, by przejąć po niej prowadzenie wspólnoty. Przez te 4 lata zorganizowałam 56 spotkań na żywo oraz 11 spotkań online w czasie pandemii. Przewinęło się przez Matecznik w tym czasie 30 mam. Niektóre z nich były dwa czy razy, ale są mamy z kilkuletnim stażem czy takie które wróciły do wspólnoty po pojawieniu się na świecie kolejnego dziecka.
Nasza wspólnota jest szczególna. Z jednej strony frekwencja jest nieprzewidywalna, bo jest uzależniona od sezonowych chorób i przeziębień przynoszonych przez dzieci z przedszkola, a z drugiej mamy łączą wspólne doświadczenia, place zabaw, bliskie sąsiedztwo i problemy. Miliony minut poświęciłyśmy na rozmowy o szpitalach, przedszkolach, odstawianiu od piersi czy nocnych pobudkach. Poruszane były też poważne tematy nawiązujące do wiary, przeczytanych książek czy wychowania dzieci. W tym roku bardzo fajnie przyjęły się wspólne nabożeństwa w kaplicy - droga krzyżowa czy Majówka, na których nikomu nie przeszkadzały płaczące czy biegające dzieci.
Nie wszystkim mamom, dla których Matecznik był ważny udało się dzisiaj dotrzeć na spotkanie, bo znów przeszkodziły choroby dzieci czy terminy wizyt u lekarza. Mam nadzieję, że będzie jeszcze okazja spotkać się w wakacje z pozostałymi mamami na placu zabaw jeszcze przed moją planowaną przeprowadzką. Żal mi się przenosić ze względu na przyjaźnie, które się tu zawiązały, ale liczę, że Matka Boża Płaszowska będzie mi nadal błogosławić, a Matecznik będzie trwał i przyciągał kolejne mamy.
Dziękuję za wspaniałe pożegnanie, za kawę (która ucieszy męża), piękne papiery oraz to, że ksiądz proboszcz znalazł chwilę, by przyjść dzisiaj na Matecznik.
Jestem wdzięczna za każdą znajomość i osobę, którą miałam okazję tutaj przez te wszystkie lata poznać. Mam nadzieję, że te znajomości będą trwać mimo większej odległości.