Boże Wariatki:
O spotkaniu Taize dowiedziałyśmy się od naszej koleżanki. Bardzo nas to zaciekawiło zwłaszcza, że spotkanie miało odbyć się w Polsce. Razem z naszą Sisterką, która uczy nas w szkole religii postanowiłyśmy się tam wybrać. Dzień przed wyjazdem stwierdziłyśmy, że to nie ma sensu; te całe modlitwy, czuwania... wydawało nam się to nudne. Teraz jednak wiemy, że się myliłyśmy i dużo byśmy straciły, gdybyśmy nie pojechały. Dzięki tej wyprawie poznałyśmy głębszą wartość naszego życia i sens wiary.
Wyprawa rozpoczęła się 29,12,2009r. o godzinie 03,00 nad ranem. Całą naszą ekipą wyruszyliśmy autokarem spod kościoła Ojców Karmelitów. Podróż była długa i męcząca. Po drodze zatrzymaliśmy się w Kluczborku na Msze Świętą i śniadanie z popijaniem esencji herbaty;). Po przyjeździe na miejsce udaliśmy się na hale gdzie zostaliśmy rozdzieleni do parafii. Razem z siostrą i księdzem udaliśmy się do parafii gdzie przydzielono nas do rodzin, u których mieliśmy nocować. Nasza miła pani mama(gospodyni domu) poczęstowano nas żurkiem z kiełbasą. Po pysznym posiłku pojechaliśmy na naszą pierwszą wspólną modlitwę do hal. Po powrocie napiliśmy się herbaty, porozmawialiśmy z rodziną i pełni wrażeń poszliśmy spać. Innymi gośćmi domu w którym się zatrzymałyśmy były 3 Mołdawianki i włoskie małżeństwo. Każdy dzień rozpoczynaliśmy Mszą Świętą oraz modlitwami w naszej parafii.
Następnego dnia po porannej mszy udaliśmy się na spotkania w małych grupkach. Poznaliśmy na nich Włochów, Niemki i Polaków. Mieliśmy okazje wymienić się z nimi naszymi przemyśleniami na tematy dotyczące pragnienia i dzielenia się z innymi. Tego dnia byliśmy także na posiłku i modlitwach ,które odbywały się na halach. Podziwiałyśmy też bogactwo polskiego folkloru w czasie spotkań tematycznych. Wieczorem śpiewałyśmy kolędy wraz z gospodarzami. Akompaniamentu udzieliły nam dzieci pani domu: Ania, Wojtek i Piotrek, a gospodarz robił zdjęcia.
31,12,2009r jak co dzień wybraliśmy się na poranna Mszę Świętą oraz spotkania w małych grupkach. Tym razem była to prezentacja na temat kościoła domowego. Później wybraliśmy się na posiłek i modlitwy na halach. Tego dnia jako spotkanie tematyczne wybrałyśmy rozważania na temat księgi Hioba. W naszej sali panowała przecudowna atmosfera ponieważ wszyscy Polacy przed rozpoczęciem wykładu śpiewali wspólnie kolędy. Wieczorem odbyły się modlitwy o jedność narodów. Sylwestra spędziłyśmy wraz z naszą parafią i rodzinką na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Poznańskiego. Nowy rok powitaliśmy Polonezem, nie zabrakło też fajerwerków. Było bardzo przyjemnie. Osoby z każdego kraju przedstawiały zabawę związaną ze swoim krajem. Potem wszyscy bawiliśmy się przy muzyce. Impreza skończyła się o 04,00nad ranem.
W nowy rok troszke zaspane, ale z uśmiechem na ustach wybrałyśmy się na poranną Mszę. Tego dnia zjedliśmy uroczysty obiad wraz z całą rodzinką. Wybraliśmy się na wspólne zwiedzanie Poznania oraz Adoracje Najświętszego Sakramentu.
02,01,2010r Nasza wycieczka dobiegła końca tego dnia po modlitwie i Mszy żegnaliśmy się z Poznaniem i wracaliśmy do Krakowa. Ciężko było nam kończyć tą przygodę i chodź wiemy, że to koniec wycieczki to nasza podróż trwa dalej - podróż z Bogiem.
Kinga:
Ostatnie dni zeszłego roku były dla mnie czasem, kiedy wszystkie codzienne sprawy, kłopoty i problemy zostawiłam w Krakowie i pojechałam do Poznania na Taize szukać Boga. Odczułam Jego obecność w ludziach, których spotkałam, a zwłaszcza u rodziny, która gościła mnie i kilka innych osób u siebie przez czas trwania Pielgrzymki Zaufania. Przede wszystkim jednak mogłam Go spotkać na modlitwie.
Gdy chodziłam ulicami Poznania, stałam na przystankach czy w autobusach pomyślałam, że to miasto stało się miejscem gdzie zjechało się „pół świata”. Gdziekolwiek bym się nie ruszyła, z każdej strony było słychać rozmowy w przeróżnych europejskich językach, których wcale nie rozumiałam. Mimo to, na wspólnej modlitwie czuć było jedność kilkunastu tysięcy ludzi wielu narodowości, którzy przynależeli do różnych odłamów chrześcijaństwa. Nie stanowiło to żadnej przeszkody. Zgromadzeni w hali, przed krzyżem Jezusa, oddawaliśmy w Jego ręce wszystkie nasze sprawy i wspólnym śpiewem chwaliliśmy Boga.
Każdy dzień rozpoczynany Eucharystia przynosił ze sobą ciągle nowe radości i nadzieje, a także ufność, że Bóg zawsze jest z nami, działa w życiu każdego i może bardzo dużo zmieniać w nim na lepsze, jeśli Mu tylko zaufamy i pozwolimy na to.
Wyjazd na Taize był dla mnie całkiem nowym doświadczeniem i bardzo się cieszę ze mogłam wziąć w nim udział :)
Asia:
Długo zbierałam się do napisania świadectwa, a może raczej do nadania mu ostatecznego kształtu. Czym był dla nie wyjazd na Taize? Na pewno niespodzianką. Nie planowałam go z wyprzedzeniem, nie myślałam nawet, żeby jechać. Nie miałam sprecyzowanych planów na Sylwestra i to tyle. Wiem, że to był plan Pana, bo umocnił mnie poprzez ten wyjazd. Początkowo skonfrontowałam swoje wyobrażenia o spotkaniu młodych, wspólnych modlitwach z rzeczywistością i powiem szczerze pojawił się miedzy nimi rozdźwięk.
Taize wyobrażałam sobie jako gigantyczne, intensywne rekolekcje-dużo słuchania, modlitwy śpiewem, ciszą, słowem, spotkanie z ludźmi o podobnych wartościach. I właściwie można powiedzieć, że to wszystko się sprawdziło, ale niezupełnie zgodnie z moimi projekcjami.
Myślałam bardziej po katolicku, a dostałam propozycję uniwersalną dla chrześcijan – np. brak Jezusa pod postacią chleba na czuwaniach. Niby wiedziałam, że tak ma być, ale w głębi serca chyba tego nie dopuszczałam, no i zatęskniłam. Tęsknota za Eucharystycznym Jezusem to pierwszy pozytyw wyjazdu.
Następny to próba sił w wytrwaniu w ciszy i skupieniu pomimo masy ludzi na modlitwach, luźnego planu dnia, dowolności punktów programu, czyli kręceniem się tu i ówdzie ludzi. Ćwiczyłam wytrwałość i ciągłe wracanie do modlitwy – pozytyw nr 2. Trzeci dobry aspekt to poznanie wspaniałych, wartościowych chrześcijan, którzy przełamali we mnie wiele negatywnych stereotypów i dodali wiary, że są na świecie oddani świadkowie Boga, a nie tylko „letni pozoranci”. Mieliśmy okazję chwilę porozmawiać, modlić się z przedstawicielami wielu narodowości –Niemcami, Chorwatami, Francuzami, Albańczykami, Ukraińcami, Mołdawianami, Włochami, Hiszpanami.
Dalej, w samym Poznaniu, szczególnie w parafii i domu, gdzie gościłam doświadczyłam wiele ciepła i serdeczności, szczerej, bezinteresownej hojności. Bomba. To wszystko jest dla mnie bardzo cenne i przynosi owoce w moim myśleniu i z pewnością we wzmożonej gorliwości. Poza tym, co wymieniłam wiele ważnych dla mnie słów, świadectw otrzymałam ze strony grupy, która przygarnęła mnie na wyjazd do Poznania. Podobnie jak inni, zrozumiałam parę dopowiedzi dotyczących nurtujących mnie spraw, odpowiedzi na pytania ukryte gdzieś głęboko pod skórą. Bardzo Wam dziękuję i cieszę się, że Pan Bóg mi Was wszystkich zesłał i przez Was delikatnie, sprytnie, ale wyraźnie zadziałał. Szczególnie wielkie dzięki dla siostry Julitty i księdza Michała, że się nami zaopiekowali fizycznie i duchowo, dając budujące świadectwa swojej służby, radości i otwarcia na Ducha Świętego :).
Bardzo się cieszę, że mogłam w taki sposób wejść w 2010 rok, bo już wiem, że to szczególny czas, wielu łask i cudów w moim życiu.
Kasia:
W dniach 29.12.2009-02.01.2010 w Poznaniu odbyła się kolejna Pielgrzymka Zaufania Taize. Wśród tysięcy pielgrzymów znaleźliśmy się także my-niewielka grupka z Płaszowa, która dotarła tam z kilkoma innymi grupami pod przewodnictwem karmelity-ojca Janusza Bębnika. Opiekunami naszej grupki byli: ks. Michał i siostra Julitta.
Zbiórka odbyła się w piwnicy św. Eliasza, skąd wyjechaliśmy dwoma autokarami, Podróż była długa i męcząca. Na szczęście ks. Michał zorganizował nam postój w sercańskim ośrodku rekolekcyjnym w Kluczborku, gdzie uczestniczyliśmy we Mszy Świętej. Po tej przerwie udaliśmy się w dalszą drogę.
Po dotarciu na miejsce, od razu całą grupą ruszyliśmy na spotkanie organizacyjne na Targi Poznańskie (MTP), podczas którego zostaliśmy przydzieleni do różnych parafii i grup międzynarodowych, a w parafiach do rodzin, u których zamieszkaliśmy na czas trwania pielgrzymki.
Kilka godzin później wróciliśmy na MTP, gdzie odbywała się pierwsza wspólna modlitwa w gronie 35tys.osób, której towarzyszył śpiew chóru, rozważania brata Aloiza z Taize i cytowanie Słowa Bożego. Kolejno każda osoba, która chciała mogła przyłożyć głowę do krzyża i pomodlić się w wybranej przez siebie intencji. Po tym wydarzeniu powróciliśmy do „swoich” domów.
Kolejny dzień-31.12.2009-dla naszej grupki rozpoczął się Mszą Świętą. Zaraz po niej-troche zestresowani-powędrowaliśmy na spotkanie w grupach, na którym porozumiewaliśmy się w języku angielskim. Potem udaliśmy się na posiłek i modlitwę, po której odbywały się różnego rodzaju konferencje. Każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Był tam również tzw. pokój „SILENCE”, w którym można było się pomodlić, porozmawiać z kapłanem lub przystąpić do sakramentu pokuty.
Następnego dnia, po Mszy, w swoich grupach odwiedziliśmy dom św. Alberta. Znajduje się tam schronisko dla starszych ludzi bezdomnych. Kolejno mieliśmy okazje obejrzeć prezentację na temat domowego kościoła, zaś dalsza część dnia była bardzo podobna do dnia poprzedniego. Po powrocie do domów rozpoczęliśmy przygotowania do tzw. „Święta narodów”, na które byliśmy zaproszeni wraz z rodzinami, u których mieszkaliśmy. O 23:00 na Uniwersytecie Poznańskim na wydziale fizyki rozpoczęło się czuwanie modlitewne, a o 24:00- powitaliśmy Nowy Rok oglądając pokaz fajerwerków. Następnie reprezentanci różnych narodowości przedstawiali wymyślone przez siebie programy artystyczne, bądź organizowali zabawę. Wszystko bardzo nam się podobało. Po pokazach nastąpił czas tańca-dyskoteka.
01.01.2010- nasza Eucharystia była „wyjątkowa”, ponieważ była tłumaczona na kilka języków. Po niej udaliśmy się na rodzinny obiad, po którym nastąpiła adoracja połączona z modlitwą o Dary Ducha Świętego. Po nabożeństwie poszliśmy na MTP, gdzie odbyła się modlitwa z podziękowaniami dla wszystkich przybyłych pielgrzymów.
W sobotę-02.01.2010 wyruszyliśmy w drogę powrotna. Do Krakowa dojechaliśmy ok. godziny 20:00. To był koniec naszej podróży.
Po tej jakże potrzebnej, pięknej, przesączonej miłością Pielgrzymce Zaufania zostały w moim sercu same pozytywne uczucia. Mogę powiedzieć, że się zmieniłam, tzn. patrzę teraz na świat ze świadomością obecności przy mnie Żywego Boga, który czyni cuda. Na Taize uzyskałam odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, oraz pogłębiłam swoja wiarę. Dzięki wszystkim ludziom, których tam spotkałam, chorych i pozornie zdrowych zrozumiałam, że każdy ma swój własny krzyż, który powinien nosić samodzielnie. Krzyż, który powinniśmy nosić z duma, a zostanie nam to wynagrodzone. Chciałabym podziękować Panu Bogu za to, że pozwolił mi tam pojechać, przeżyć wspaniałe chwile w gronie przyjaciół, poznać wielu ludzi z różnych krajów, przekroczyć bariery, które stały miedzy ludźmi. Chciałabym też podziękować Mu za to, że w jakiś nieznany sposób dotknął mnie, uzdrowił, pomógł w rozwiązaniu problemów. Pragnę też prosić Ducha Świętego, aby zaowocowały i wydały we mnie 100-krotny plon Jego Dary, które posiał w czasie pielgrzymki.
Na koniec, w imieniu swoim i całej grupki chciałam bardzo serdecznie podziękować księdzu Michałowi i siostrze Julittcie za opiekę, ojcu Januszowi za organizację i życzliwe przyjęcie nas pod swoje ojcowskie skrzydła, braciom z Taize oraz rodzinom, które przyjęły nas pod swoje dachy, obdarzyli nas zaufaniem i miłością. Jeszcze raz BÓG ZAPŁAĆ!!!:)
Agnieszka:
We wtorek 29.12.2009 o godz. 3.00 rano wyjechaliśmy dwoma autokarami z Krakowa wraz z ojcami Karmelitami. O godz. 7.00 zatrzymaliśmy się w Kluczborku na poranną Eucharystię. Podróż trwała ok. 8h więc o godz. 12 byliśmy już w Poznaniu. Tam, po załatwieniu wszystkich formalności udaliśmy się na teren Międzynarodowych Targów Poznańskich.
Środa, 30.12.2009, ten dzień rozpoczęliśmy mszą świętą o godz. 8.00 w naszej tymczasowej parafii, tj. św. Jadwigi Królowej Wawelskiej. Następnie odbyła się wspólna modlitwa poranna, a tuż po niej spotkania w małych grupach międzynarodowych. Potem był czas na posiłek. O 13.15 modlitwa w większym gronie i już nie w parafii lecz w jednej z hal na Międzynarodowych Targach Poznańskich (MTP). Modliliśmy się Słowem Pana, śpiewem i w milczeniu. Bóg mówi: „Nie wspominajcie wydarzeń minionych, nie roztrząsajcie w myśli dawnych rzeczy. Oto ja dokonuję rzeczy nowej: pojawia się właśnie. Czyż jej nie poznajecie? Otworzę też drogę na pustyni, ścieżyny na pustkowiu” (Iz 43, 18-19).
O godz. 15.00 w różnych halach na terenie MTP odbywały się spotkania tematyczne. Można było na nich uczestniczyć w konferencjach na rozmaite, nurtujące młodych tematy. W jednej z hal trwała też modlitwa osobista w ciszy, można tam było również skorzystać z sakramentu pojednania.
Od godz. 17.30 gromadziliśmy się na wspólnym posiłku, a następnie o godz. 19.00 na Wspólnej Modlitwie – głównie przez śpiew , a podczas drugiej części słuchaliśmy medytacji brata Aloisa, następnie odbyła się adoracja krzyża.
Czwartek 31.12.2009 wyglądał podobnie; również rozpoczął się Eucharystią, następnie modlitwa poranna w parafii i spotkania w grupach. W ramach spotkania udaliśmy się do Schroniska dla bezdomnych, gdzie zapoznano nas dość szczegółowo z zasadami działania tej organizacji. Następnie wspólna modlitwa i śpiewy. „Bóg jest miłością, miejcie odwagę żyć dla miłości. Bóg jest miłością! Nie lękajcie się!” To cudowne uczucie, gdy tak wiele narodów modli się tymi samymi słowami. Potem, o 15.00 spotkania tematyczne i wieczorem znów wspólna modlitwa na halach. O godz. 23.00 wraz ze swoimi rodzinami zgromadziliśmy się, by w łączności z narodami, które cierpią, modlić o pokój na świecie. O północy Polacy przywitali Nowy Rok efektownym polonezem. Nie obyło się tez bez fajerwerków. Następnie każdy naród prezentował coś od siebie i wspólnie bawiliśmy się, śpiewem i tańcem aż do rana.
Piątek 01.01.2010 z racji święta mieliśmy wspólną Eucharystię o 10.30 , po której wróciliśmy do domów. Po uroczystym obiedzie w domach, nasza grupa udała się do zakonnej kaplicy ss. Urszulanek, na Wystawienie Najświętszego Sakramentu z modlitwą o umocnienie w nas owoców Pielgrzymki Zaufania. O godzinie 19.00 w halach odbyła się już ostatnia wspólna modlitwa wieczorna.
Sobota 02.01.2010 O godz. 8.30 ostatnia modlitwa poranna. Święty Paweł pisze: „Nie jesteście już obcymi i przybyszami, ale jesteście współobywatelami świętych i domownikami Boga – zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha”.
Od 12.00 czekały na nas już autokary powrotne do Krakowa.
Daria:
Taize stało się dla mnie możliwością spotkania z żywym Bogiem, którego nosi w sobie drugi człowiek i który jest we mnie. Trochę ciężko jest pozbierać myśli i napisać coś składnego ponieważ to było 5 dni, w czasie których wiele się zdarzyło…
Dla mnie urok tego spotkania kryje się w możliwości wspólnej modlitwy i jedności w Bogu ludzi różnych wyznań i narodowości, nikt nikogo nie pytał: jakiego wyznania jesteś ? Po prostu cieszyliśmy się swoją obecnością i wspólnie wielbiliśmy Boga - to jest ekumenizm! :)
Każdy dzień rozpoczynaliśmy Eucharystią i wspólną modlitwą, zaraz po niej następowało spotkanie w tzw. "małych grupach"- były to grupy kilku lub kilkunastu osobowe składające się z osób różnych narodowości, mieszkających w danej parafii. Spotkania były prowadzone przez animatorów, ja trafiłam do grupy prowadzonej przez Petera, 18 letniego berlińczyka, który całkowicie zaskoczył mnie swoja dojrzałością i świadomością życia w Bogu i z Bogiem.
Po spotkaniach w parafii, jechaliśmy na obiad który miał miejsce już w halach poznańskiego centrum targowego, po nim następowało "karmienie ducha" czyli wspólna modlitwa i spotkania tematyczne prowadzone przez braci z Taize :)
Wyjazd na Taize był dla mnie czasem zatrzymania i koncentracji na Bogu - nastrajania się na "Jego fale", próby usłyszenia Jego głosu bo przecież On jest we mnie! Jest w każdym z nas! Tylko na co dzień zbyt wiele rzeczy Go zagłusza...
p.s.
Korzystając z okazji (a nie chcąc przesłodzić ;) ) powiem tylko, że chciałam podziękować całej naszej grupie za otwarte serca i piękne świadectwo.
Siostrze Julittcie wielkie dzięki za Bożą radość w sercu którą siostra się z nami dzieliła :))
Księdzu Michałowi podziękowania za upór i wiarę dzięki którym nasz udział w Taize był możliwy!
Hubert:
Jako jeden z najmłodszych uczestników TAIZE w Poznaniu postanowiłem się podjąć duchowego sprawozdania – czyli dać świadectwo. Nie mam zamiaru, w tej krótkiej wypowiedzi opisywać planu spotkania, ale jego przebieg w naszych sercach. Pierwszym uczuciem, którego doznałem ze względu na wyjazd był strach. Strach przed tym, że mogę sobie nie poradzić z takim bardzo poważnym i trudnym spotkaniem. Ale to uczucie rozpłynęło się gdy wszedłem do autokaru. Panowała tam genialna atmosfera. Myślałem o tym, że może nie znajdę swojego miejsca w grupie, ze względu na inny wiek, osobowość, szkołę. Lecz po chwili zrozumiałem! Chociaż dzieliło nas tak wiele, łączyła nas szczególna więź. Więź, którą dokładnie opiszę w kolejnej części. Po długiej, trochę uciążliwej podróży dojechaliśmy do Poznania. Pomyśleć tylko, że przez ten krótki czas, to właśnie miejsce będzie gościło Chrześcijan z całego świata. Po podzieleniu sie na mniejsze grupy dojechaliśmy do parafii Św. Jadwigi Wawelskiej. Przyjęto nas bardzo gościnnie, wszędzie czułem przyjaźń miedzy ludźmi. Nikt na nikogo nie krzyczał, nie obrażał się. Jednym słowem MIŁOŚĆ! Następnie porozdzielano nas do rodzin. Tutaj trzeba wskazać na wielkie zaufanie rodzin. Przyjęły do swoich mieszkań ludzi, których nie znali. Ale nie tylko! Przyjęli nas do swoich serc!!! Obdarzyli nas miłością. Dzięki nim poczułem jaką radość można odczuć, gdy podzielisz się z innymi „CZŁOWIEKIEM”.
Na targach – tam gdzie odbywały się codzienne modlitwy, atmosfera była pełna zadumy. Każdy człowiek, nie ważne czy to Niemiec czy, Chorwat, nieważne czy czarny, biały czy żółty, wszystkich łączyła więź, o której wspominałem wcześniej. Ta więź to WIARA W JEZUSA CHRYSTUSA. WIARA W BOGA, który stał się człowiekiem. W halach wszędzie można było dostrzec Jezusa. Dostrzec Go, w każdym człowieku. Zapoznałem się z ogromną ilością ludzi. Ale to nie jedyny plus takiego spotkania. Odnalazłem sens swojej wiary i pogłębiłem ją. Doświadczyłem uczuć o których się bardzo trudno opowiada. Ale dzięki temu spotkaniu na TAIZE w Poznaniu, moje życie stało się bogatsze. Ja za to właśnie DZIĘKUJĘ Panu!!!
Ks. Michał SCJ
Kiedy zaczęliśmy przygotowania przed Pielgrzymką Zaufania, w głębi serca wiedziałem, że dla wielu z nas, będzie ona wydarzeniem niecodziennym, wydarzeniem, które zmieni życie niejednego z nas. Gdy dotarliśmy do Poznania i weszliśmy w klimat modlitwy Braci z Taize, połączeni Duchem Jezusa, który przekracza kraje i języki zrozumiałem, że będą to dni łaski. Tak też w istocie było. Duch Jezusa istotnie unosił się nad Poznaniem. Dla mnie jako księdza, czas Taize był odkrywaniem bogactwa jakie Pan złożył w moim sercu w dniu święceń. Zaczepiany przez młodzież w halach, gdzie spotykaliśmy się na modlitwę, spowiadałem, słuchałem, modliłem się z ludźmi, którzy potrzebowali kapłana. By porozmawiać z księdzem, przychodzili nie tylko katolicy i nie tylko Polacy. W wielu spotkaniach z młodzieżą protestancką dostrzegałem w ich oczach i sercach tęsknotę za Eucharystią, za żywym Bogiem. To niesamowite, że Jezus tak się "upomina" w pragnieniach o bycie tak na serio pośród nas. Na koniec spotkania brat Aloiz podkreślał fakt, że całe nasze uwielbienie Jezusa powinno być skoncentrowane właśnie na Eucharystii oraz to, że jest Ona centrum naszego życia. Ogromnie wzruszający dla mnie był moment, gdy została zauważona Maryja, Matka Słowa. Bracia z Taize wskazali na naszą Panią jako na Matkę nas wszystkich, jako na Tę, która prowadzi do Jezusa. Nie boję się więc stwierdzić, że na Taize było tak po katolicku czyli dla wszystkich. Dziękuję Jezusowi, że mogliśmy tam być, dziękuję za to, że On był tam z nami. Dziękuję w końcu Maryi, że się nami zaopiekowała. Moją wdzięczność kieruję też w stronę całej naszej "grupy płaszowskiej", dziękuję siostrze Julittcie, nazaretance oraz o. Januszowi, karmelicie, który był szefem punktu z którego wyruszyliśmy do Poznania. Przede wszystkim dziękuję tej grupie Młodych, którzy zaufali i dali się namówić na wyprawę do Poznania. Wszystkie Wasze sprawy składam na Sercu Jezusa. Niech Maryja, Gwiazda Nowej Ewangelizacji, utuli Was w swoich ramionach.