Rekolekcje w Sromowcach były niezwykłe. Jezus odmienił całkowicie moje życie… podczas modlitwy doświadczyłam takiej ogromnej miłości, jakiej nigdy wcześniej. To było po prostu niesamowite – świadomość, że można być tak bardzo kochanym… poczułam się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Ta wielka miłość, którą poczułam, dała mi siłę do walki i odwagę, by świadczyć o Chrystusie.
Fita:
Jadąc do Sromowców nie odczuwałam zbyt dużego entuzjazmu. Zadawałam sobie tylko jedno pytanie. Jaki to wszystko ma sens? Skoro później i tak wracają wątpliwości, zniechęcenie i przytłoczenie codziennością. Jezus oczywiście o tym wszystkim wiedział i myślę, że dlatego mnie tam zaprowadził. Moje życie oczywiście nie stało się kolorowe, wątpliwości też nie zniknęły, ale stało się coś dużo piękniejszego. W Sromowcach na drodze pełnej moich zmartwień i wątpliwości spotkałam Jezusa, który mnie dotknął, wziął mnie za rękę i teraz już zawsze jest ze mną. Pokazywał mi każdego dnia swoją moc, miłość i troskę! Każdy dzień spędzony tam z wami był dla mnie doświadczeniem cudu! Dziękuje wam wszystkim, za waszą obecność i świadectwa, a przede wszystkim dziękuje Panu za to, że mnie tam zaprowadził w ten sposób kolejny raz pokazał, że wie co dla mnie najlepsze!
Proszę was z całego serca brońcie Jezusa w waszych sercach i środowiskach! Nie bójcie się świadczyć, przecież jest jeszcze tylu jedynie na pozór szczęśliwych ludzi, którzy nie znają Jezusa i jego MIŁOŚCI!
***
Mary:
Rekolekcje w Sromowcach były niezwykłe. Jezus odmienił całkowicie moje życie… podczas modlitwy doświadczyłam takiej ogromnej miłości, jakiej nigdy wcześniej. To było po prostu niesamowite - świadomość, że można być tak bardzo kochanym poczułam się szczęśliwa, naprawdę szczęśliwa. Ta wielka miłość, którą poczułam, dała mi siłę do walki i odwagę, by świadczyć o Chrystusie.
Przed rekolekcjami chodziłam po prostu co tydzień do kościoła i uznawałam, że to mi wystarcza, że nie potrzebuję bliższych relacji z Bogiem. Jednak wewnątrz czułam się pusta, jakbym utraciła coś bardzo ważnego - dopiero na reko uświadomiłam sobie mój ogromny błąd, nie wiedziałam jednak co zrobić, by umocnić swoją wiarę, odmienić siebie. Powierzyłam Jezusowi swoje życie, powiedziałam Mu jak bardzo chciałabym "narodzić się na nowo". Zaufałam Mu, a On zaczął mnie zmieniać.
Od tego czasu czuję Jego obecność na każdym kroku J nawet kiedy nadchodzą trudniejsze chwile, wiem że nie jestem sama, Jezus jest ze mną, są ze mną przyjaciele J chciałabym bardzo podziękować Ficie, Wiocie, Sylwii, Mośkowi oraz ks. Michałowi i ks. Bogusławowi oraz wszystkim pozostałym, za wspólne chwile w "chałpie" :D, za rozmowy, za to, że pokazaliście mi drogę do Niego dziękuję ! and An applause 4 Him !!!!!!)
***
Wojtek:
Wyjeżdżając na rekolekcje wydawało mi się, że przecież nie muszę się nawracać, służba przy ołtarzu, min. 2 razy w tygodniu na Mszy Świętej, niedziela bez kościoła nie jest mi znana... I co z tego? Dopiero kiedy dotarłem do Sromowiec uświadomiłem sobie jak moja wiara jest płytka! Na szczęście Chrystus postawił na mojej drodze ks. Michała, ks. Bogusia, animatorów i przyjaciół, bez których nie poznałbym na nowo Jezusa! Doświadczając cudów nawróceń (przede wszystkim mojego), zobaczyłem jak wielką moc ma Ten, który nas stworzył! Szczególnie cud, który wydarzył się podajże w czwartek, Staś, który miał tylko 2% szans, że mu nogi nie amputują - udało się Chrystus znów pokazał na co Go stać! Wcześniej spowiedź u ks. Bogusia, który uświadomił mi jak ważna jest dobra, szczera modlitwa w naszym życiu i, że jest to przede wszystkim rozmowa z naszym Ojcem! Słowo Boże kierowane do nas przez ks. Michała było czymś niespotykanym dla mnie... Przenikało do wnętrza i z dnia na dzień coraz bardziej otwierało moje serce na Chrystusa! Moc Ducha Świętego w te dni była tak potężna, że tego się nie da opisać! Tam po prostu trzeba było być żeby to poczuć! Jezus nas kocha i chce nas mieć przy sobie bez względu na to jacy jesteśmy! Człowiek nawraca się całe życie tylko musi tego chcieć! Te rekolekcje były dla mnie niesamowitym przeżyciem, za które dziękuje Wam drodzy uczestnicy i księża, a szczególnie Panu Bogu! 3majcie się z Panem naszym! ;D
"Zaprawdę, zaprawdę, powiadam ci, jeśli się ktoś nie narodzi powtórnie, nie może ujrzeć królestwa Bożego." J 3, 3
Jezus cię kocha czy tego chcesz czy nie, więc pokochaj i Jego! ;)
***
Ola:
Na początku, gdy po powrocie z rekolekcji dostałam prośbę księdza Michała o świadectwa, skierowaną do wszystkich uczestników wyjazdu, zaczęły się w mojej głowie rodzić setki wymówek. Nie mam czasu, konkursy, szkoła… Tak naprawdę, to chyba po prostu się bałam, że napiszę jakieś skończone głupoty i będzie obciach. Nadal się trochę boję, że tak będzie. Ale w końcu, żeby być chrześcijaninem trzeba być wariatem, jak to mówił ksiądz Michał.
Potem przeczytałam świadectwa innych osób na stronie RSM-u. Tak bardzo wzruszyłam się ostatni raz w ostatnich dwóch dniach rekolekcji. Poczułam wtedy, jak bardzo chciałabym napisać swoje świadectwo, tylko że pewnie już za późno. Postanowiłam zaryzykować.
Do wyjazdu z ks. Michałem namówił mnie ksiądz Artur - moderator Ruchu Światło-Życie w naszej parafii, kiedy był u nas na kolędzie. Na samym początku strasznie nie miałam ochoty jechać. Zamierzałam ten tydzień spędzić z kuzynem i siostrą. Ksiądz jednak tak długo mnie namawiał, że zaczęłam się łamać. Lubię wyjazdy rekolekcyjne, więc ostatecznie stwierdziłam, że jednak pojadę (gdyby nie usilne namowy księdza, zapewne puściłabym propozycję wyjazdu mimo uszu). Nie wiedziałam nic konkretnego: kiedy rodzina pytała mnie o szczegóły wyjazdu, nie wiedziałam gdzie jedziemy, kiedy, na co, co wziąć…
Zaczęło się strasznie. Już w autokarze pewne wydarzenie nieco przyćmiło radość z wyjazdu. Dopiero 2 albo 3 dnia, dzięki rozmowie z Kamilką i Kasią, a potem z księdzem Michałem, ulżyło mi.
Pierwsze dni rekolekcji, strasznie modliłam się o to, aby Pan, przez Ducha Świętego pomógł mi otworzyć serce na Swoją łaskę. Za nic nie potrafiłam tego zrobić. Miałam przed sobą taki wielki mur, w który waliłam głową i którego nie mogłam przebić. Modliłam się, ale słowa mojej modlitwy do mnie nie docierały. Wierzyłam głową, a nie sercem. Tak nijako. Bałam się, że zmarnuję te rekolekcje. Że wrócę i uznam że było nijako – tylko przez moją własną oporność. Jednocześnie widziałam, jak Duch Święty działa w innych uczestnikach.
Przedostatniego dnia, po bardzo szczerej rozmowie z Iloną, poczułam, że coś się zmienia. To było takie rosnące, trudne do opisania wzruszenie (podobne czuję teraz, pisząc to świadectwo). Kiedy wróciłyśmy do ośrodka usłyszałyśmy wieść o udanej operacji Staszka. To było coś niezwykłego! 2% szans! Wtedy już wiedziałam, że moje modlitwy o doświadczenie mocy Ducha Świętego zostały wysłuchane. Zaczęłam niemal fizycznie czuć jego obecność. Jednocześnie obawiałam się mojego słomianego zapału. Tego, że to wszystko minie wraz z rozpoczęciem semestru w szkole.
Najbardziej jednak wyrył mi się w pamięci ostatni dzień. Modlitwa wstawiennicza o umocnienie owoców rekolekcji. O zasypianiu w Duchu Świętym wiedziałam już wcześniej. Było to jednak dla mnie zbyt odległe, by w ogóle wziąć sprawę pod uwagę. Kiedy odchodziłam po modlitwie, nogi miałam jak z waty. Stanęłam w ławce i śpiewałam, patrząc, jak księża modlą się nad resztą. I nagle… nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Kasia upadła! Potem Fita, a potem następne osoby zasypiały w Duchu Świętym… Zaczęłam płakać. Gwałtownie szlochać. Ogromne łzy spływały mi po policzkach – nie mogłam nad tym zapanować. Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek aż tak płakała. Byłam tak wzruszona, że nie potrafię tego opisać. Jeszcze podczas obiadu nie mogłam się opanować. Dziewczyny śmiały się ze mnie (oczywiście megapozytywnie), a ja z nimi – przez łzy. Tak wyraźnie i namacalnie dostrzegłam działanie Ducha, jak nigdy! W te rekolekcje dostrzegłam też innych ludzi i to, jak przeżywali ten czas. Ich łzy radości towarzyszące odkrywaniu Chrystusa. To robi wrażenie.
Zmartwienie nad moim słomianym zapałem zniknęło. Wiem, że chociaż jeszcze często będę słabła, to Pan da mi siłę do walki z wszystkimi trudnościami, a przede wszystkim z moją słabością. Dzisiaj takim narzędziem były Wasze świadectwa. Dziękuję.
Dziękuję wszystkim. Księżom Michałowi i Bogusławowi za to, że ukazali nam wszystkim drogę do Jezusa i opiekowali się nami przez te dni. Dziękuję Ficie, Ilonie, Mośkowi, Kamili, Maladze, Wioli, Sylwii, Krzyśkowi, Chłopakom ze Stróży Rybnej i wszystkim innym za to, że bez Was te rekolekcje nie byłyby tym czym były. Wspólnie byliśmy świadkami cudów. Jeszcze raz dziękuję i kończę, bo strasznie się rozpisałam J. Pozdrawiam wszystkich!
***
Kasia:
Długo zastanawiałam się czy napisać to świadectwo, stwierdziłam jednak, że o takich cudach Chrystusa jak działy się w Sromowcach, na rekolekcjach należy mówić. Gdy dowiedziałam się o tych reko nie wiedziałam czy Jezus pozwoli mi na nie pojechać. Wiele czynników wskazywało na to, że nie pojadę… Jednak Pan miał inne plany. Pojechałam i teraz nie żałuję ani jednej sekundy spędzonej na tym wyjeździe. Przez te pięć dni Jezus za pośrednictwem Ducha Świętego obrócił mój sposób bycia o 360 stopni. Ludzi, jakich przede mną postawił, sytuacje, bardzo umocniły moją wiarę. Doświadczyłam ogromnej miłości Boga. Takiej miłości, jaką może dać tylko On. Uwierzyłam w to, że Bóg kocha mnie taką, jaką jestem naprawdę. Mogę śmiało stwierdzić, ze mi to powiedział. Objawił mi się podczas modlitwy, podczas przemyśleń, rozmów z przyjaciółmi, nawet przez słowa piosenki, która w czasie moich niepewności, mocno trafiła w moje serce. Dzięki temu nauczyłam się dostrzegać Żywego Boga w każdym człowieku, w każdym przedmiocie, sytuacji i słowach. Wierzę, że po tych rekolekcjach, po tym wszystkim, co tam przeżyłam, moja wiara, nie osłabnie, ale się umocni i wyda obfite owoce. I za to chwała Panu…
Na koniec chciałabym podziękować ks. Michałowi i ks. Bogusławowi za opiekę, modlitwę oraz ciepłe słowa. Pragnę również podziękować, Ficie, Wiocie, Syśce, Mery, Oli, Kamili za wszystkie rozmowy, za chwile spędzone w „chałupie”, za modlitwę i wsparcie. Teraz dzień w dzień dziękuję Bogu, że postawił was na mojej drodze. . .Ogromne podziękowania należą się również wszystkim uczestnikom tych rekolekcji, gdyż dzięki nim, dzięki ich walce o żywego Jezusa, o wiarę, solidnie wzmocniłam fundamenty swojej wiary. Jeszcze raz wielkie dzięki.
***
Sylwia:
Nie do wiary!- to chyba najczęściej wypowiadane zdanie na naszym szkolnym korytarzu w Sromowcach. I możliwe, że gdybym tego nie doświadczyła to faktycznie nie byłabym w stanie w to uwierzyć. Ale jednak i dzięki Bogu :) . Rekolekcje rozpoczęły się dla mnie niezwykle trudno...właściwie do dnia wyjazdu nie byłam pewna czy chcę jechać, a po przyjeździe jeszcze bardziej uświadomiłam sobie, że nie chce tam być. Chciałam choć trochę odpocząć, a na nic takiego się nie zapowiadało. Do tego od początku negatywnie się nastawiłam widząc rozmawiających, grających na komórkach na pierwszej konferencji uczestników. Pomyślałam: "Jezu...jak mnie tu przyprowadziłeś to mi teraz pomóż, bo nie dam rady..."- no i pomógł. Małymi kroczkami ukazał mi swoją Miłość i moc z którą działa teraz tak jak działał 2 tysiące lat temu. Dawał swojego Ducha, który objawiał nam go z dnia na dzień coraz bardziej. Było to niełatwe, ponieważ musiałam pozbyć się szablonów, których doświadczam na co dzień, bo przecież kto by pomyślał, że chłopak, który zazwyczaj nie chodzi do kościoła, bądź uczestniczy we Mszy na przystanku może służyć przy ołtarzu? Po prostu szok! Ale opłaciło się... ujrzałam żywego Chrystusa czyniącego cuda, obecnego w sakramentach ale także w drugim człowieku. To było niesamowite! Z dnia na dzień coraz więcej ludzi odkrywało Jego bliskość, doświadczało Jego miłości i było to widać. Było to dla mnie już wtedy wielkim świadectwem i chcę Wam za to gorąco podziękować? Jesteście wspaniali! Chcę również podziękować Ks. Michałowi i Ks. Bogusławowi za modlitwę, którą bez przerwy nas otaczali, ale także słowa, które nie raz mi pomogły, dodały sił. Ale przede wszystkim dziękuję Panu Jezusowi, za to, że mnie tam posłał i pozwolił tego wszystkiego doświadczyć. Tak naprawdę to nie da się opisać tego wszystkiego co tam przeżyliśmy, ale modlę się by owoce tych rekolekcji przetrwały w nas wszystkich jak najdłużej. Kończąc użyję drugiego sformułowania towarzyszącego Nam w tych kilku dniach: Do wiary! I za to chwała Panu!
***
Ilona:
Rekolekcje ewangelizacyjne w Sromowcach Wyżnych były dla mnie niezapomnianym, ale również i nowym przeżyciem. Przerosły moje najśmielsze oczekiwania. Wyjeżdżając myślałam, że będzie nudno i drętwo, ale nie wiedziałam jednak, że Jezus działa z taką mocą. Codziennie na rekolekcjach doświadczałam wielkiej i cudownej miłości od strony Pana Boga. Rekolekcje bardzo zbliżyły mnie do Boga, który zsyłał na mnie wiele darów Ducha. Niejednokrotnie doświadczałam namacalnej łaski Bożej. Można było go zobaczyć. Wszędzie. Wystarczyło otworzyć oczy duszy. Jak powiedział św. Augustyn „Bóg jest bliżej nas niż my samych siebie”. Wyjechałam z rekolekcji ze świadomością, że jedynym szczęściem na Ziemi jest świadomość, że Bóg nas kocha. I, że nie zważając na wszystko inne pozostanie przy nas. Wielkie Bóg zapłać należą się przede wszystkim organizatorom ks. Michałowi i ks. Bogusławowi oraz Maladze za objaśnianie mi niezrozumiałych dla mnie rzeczy. Pamiętajmy, jeżeli czynimy wszystko, co w naszej mocy, Bóg uczyni resztę :).
***
"Gabry$ xD ;
Nie wiem jak się do tego zabrać ale może zacznę od samego początku... Wszystko się zaczęło od kolędy ks. Michała, zaproponował mi wtedy wyjazd w góry, mówiąc że zbiera młodzież od nas z parafii chętną na taką przygodę. Powiedziałem że się zastanowię, z początku bardzo nie chciałem tam jechać. Jednak po 2 dniach udało mi się przekonać przyjaciela, by pojechał tam razem ze mną. Myślałem że wtedy będzie jakoś raźniej i rzeczywiście tak było. Wreszcie nadszedł dzień wyjazdu. Przybywszy na parking przy kościele szybko spostrzegłem że jest sporo osób które znam, uśmiechnąłem się i pomyślałem "może nie będzie tak źle, w końcu tyle znajomych". Po spakowaniu wszystkich bagaży, jeszcze kilka minut na sprawy organizacyjne. No i wyjechaliśmy, oczywiście modlitwa, na tyłach wesoła atmosfera. No i w końcu wyszło, że nasz wyjazd to tak naprawdę rekolekcje, pomyślałem "no to grubo". heh Ale co nam zostało stwierdziłem że jakoś to przeboleje. Przyjechaliśmy, oczywiście spotkanie na "sali gim." Usiedliśmy przy stole zjedliśmy kolacje. I nastąpiło przydzielanie do grup i pokoi. W pokoju konwersowaliśmy na temat tego ale będzie lipa i w ogóle. Oczywiście każdy miał problem ze wstaniem w pierwszym dniu, ale daliśmy radę ;) W kolejnych dniach dostrzegłem dobre strony tych rekolekcji. Jedną z nich była spowiedź u ks. Michała. Uświadomił mi że modlitwa nie zaczyna i kończy się na pustych słowach zapisanych na kartce papieru lecz jest rozmową z Bogiem, i ty decydujesz jak ona będzie przebiegać. Druga to to, że dzięki ks. Michałowi i ks. Bogusławowi spędziliśmy tam tydzień pełen wrażeń i cudów. Byliśmy ich świadkami i jako widzowie i uczestnicy (co po niektórzy). Jednym z wielkich zaskoczeń był film "DUCH". Opowiadał o pewnym księdzu który po przez nałożenie ręki na czyjąś głowę umożliwiał kontakt z Duchem Świętym, wszyscy mówiliśmy że ktoś odleciał z duchem ^^ można by tu porównać Ducha św. do narkotyków ;] przedawkowanie w tym przypadku daje wiele dobrego ;) . Oczywiście nasi księża także postanowili się nad nami pomodlić i jeszcze bardziej nas umocnić w wierze. Pamiętam kiedy stojąc w kolejce żartowałem sobie, że śmiesznie by było jak by ktoś zemdlał. Nie wiele później po tych słowach dostrzegłem spadającą Fitę, nie będę ukrywał że przestraszyłem się wtedy, sam nie chciałem by coś takiego się stało ze mną, było to dla mnie co najmniej dziwne. Nie byłem gotowy na coś takiego. W miarę malenia kolejki upadały kolejne osoby ale na szczęście była moja kolej. Pamiętam wtedy jak kiwałem się do przodu i do tyłu, było to dla mnie zarazem coś strasznego jak i fajnego, poczułem się wtedy wolny. Niestety dobiegam do końca naszych rekolekcji, wszyscy się smucili na wieść że obędziemy opuszczać to miejsce. Ale cóż, przeżyliśmy wspólnie śpiewy modlitwy, msze, wycieczki i dużo innych atrakcji które zostały w naszej pamięci, najbardziej utrwaliło się "nie do wiary" ;) wracając już ze Sromowców pożegnaniom nie było końca. Poczułem chęć zostania tam jeszcze z tydzień. Mając wokół tak świetną ekipę. Może się rozpisałem ale mam nadzieje że zmotywują kogoś te świadectwa do wspólnego udziału w takich oto rekolekcjach. Teraz nie wyobrażam sobie, że za rok w ferie nie będzie takiego wyjazdu ;) . Każdy powinien poczuć tyle Ducha Św. ile my wszyscy poczuliśmy w tym czasie. Liczę na was wszystkich, na to że dostaniecie taką szansę jaką my dostaliśmy i że ja dobrze wykorzystacie... The End ^^ i tu się należą brawa dla ks. Michała za zmotywowanie młodzieży z Płaszowa samymi słowami do uczestniczenia w spólnej Eucharystii, a także dla ks. Bogusława za zapewnioną miło atmosferę. ;) Pozdrawiam"
no może się rozpisałem troszkę ale myślę że jest dobrze ^^ ;] pozdrawiam
***
Wioletka:
Kiedy usłyszałam o tych rekolekcjach ewangelizacyjnych zaraz poczułam w sercu, że to coś dla mnie. Wezwanie Chrystusa „Idźcie i głoście” jest dla mnie tak żywe, że nie umiem nie mówić o wielkich rzeczach, które Jezus czyni w moim życiu. W trakcie sesji było to mega wyzwanie wyjechać sobie na tydzień, ale zrobiłam wszystko, żeby pojechać. W pierwszy wieczór rekolekcji zaczęłam tego bardzo żałować… Powiedziałam do ks. Michała, że zabije tych chłopaków ze Stróży Rybnej, bo nie wytrzymam ich zachowania, a Ksiądz prosił, żebym ich pokochała – wolne żarty, pomyślałam. Duch Święty działał i w dzień wyjazdu czułam jakby oni byli mi bardzo bliscy, jakbym ich znała od lat. Nie chciałam ich już zabić, raczej zachować twarz każdego z nich w swoim sercu. Czas spędzony w Sromowcach był dla mnie czasem wielkich cudów, to jak Duch Święty działał w naszych sercach – trudno o tym nawet napisać. Musiałam pozbyć się swoich standardów - czyli w kościele na Mszy wszyscy ręce złożone, nikt z nikim nie rozmawia, wszyscy rozmodleni. Musiałam zaakceptować rozmowy i śmiechy w kościele. I to pomogło mi dostrzec żywego Boga. Nie do wiary jak pobożność może przysłonić żywego Chrystusa! I to zobaczyłam w Sromowcach, żywego Chrystusa w sercach prostych nastolatków, którzy nie potrzebują masy wiedzy na temat liturgii, żeby kochać Boga. Kochani jak zobaczyłam was idących do Komunii z uśmiechami na twarzy, z uśmiechami pełnymi ciepła i głębokiej radości zrozumiałam, że warto zrobić wszystko, że warto zawalczyć o każdego do ostatniej sekundy. Trudno jest głosić Chrystusa, trzeba wtedy pozbyć się siebie, umrzeć dla siebie i nie przejmować się tym, co pomyślą o mnie, trzeba być mega cierpliwym i nie zniechęcać się niepowodzeniami. I to zrozumiałam widząc waszą przemianę i radość, że warto! Wasza wiara mnie umocniła! Dziękuję każdemu z całego serca!!! A to, co obserwuje teraz po tych rekolekcjach, jak ludzie są umocnieni, radośni i mówią o Bogu gdzie się da – to mam na to tylko jedno stwierdzenie Bądź uwielbiony Jezu!!!!
***
Rekolekcje ewangelizacyjne były przełomowym wydarzeniem w moim życiu duchowym. To co się tam działo było naprawdę niesamowite. Ludzie, którzy może i wierzyli, ale tego nie okazywali, zmieniali się w moich oczach. Ja też się zmieniłam. Nauczyłam się nie bać wiary, kochać Eucharystię i odkrywać jaka naprawdę jestem. Nie kryć się za maskami. Pomimo trudności jakich codziennie doświadczam, staram się innym pokazywać miłość Boga. W wierze umocniły mnie jeszcze duże i małe cuda, które się tam wydarzyły. Wszystkiego co czuję nie da się opisać, trzeba to przeżyć. Jestem szczęśliwa! :) Dziękuję
***
Rekolekcje w Sromowcach, na których byłam uczestnikiem były niesamowite. To co się tam działo było niewyobrażalne, miało moc od Niego. W tak krótkim życiu wiele już przeszłam, ale dopiero wtedy zrozumiałam co to znaczy tak na prawdę kochać, co znaczy że Jezus oddał za nas życie. Na rekolekcjach doświadczyłam cudów. Gdyby porównać pierwszy dzień z ostatnim, wydawałoby się to niemożliwe. A jednak. Wiara i miłość ludzi rosła w oczach z dnia na dzień. Jeszcze dziś nie mogę zrozumieć tego, że nasz kolega przeżył operacje, a co ciekawsze nie amputowano mu nogi. Tłumaczę to sobie, że z Chrystusem można wszystko. Zrozumiałam też, że szatan tkwi w szczegółach i choć teraz bardziej mnie kusi, nie poddam się! Teraz już wiem, że wystarczy uwierzyć i otworzyć swoje serce dla Jezusa, a On zrobi resztę. Odwróci twoje życie do góry nogami, w cale nie obieca, że będzie łatwo, ale takie życie ci się spodoba i będziesz chciał być z Nim już zawsze. Wystarczy chcieć. And applause for HIM!! :)
***
Od kochanego Kubusia:
To może zacznę od tego że, gdy po raz pierwszy pojechałem na reko do Michalczowej, spodobało mi się, bo było dużo fajnych dziewczyn, ale nic mnie nie ruszyło do Boga. Ale gdy pojechałem do Sromowców Wyżnych 24-29 styczeń 2010 roku, to na adoracji w środę i w czwartek nareszcie uwierzyłem w Wielkiego Boga poprzez Ducha Świętego. Nareszcie zrozumiałem, że z Panem Bogiem można rozmawiać jak z przyjacielem. Na tych reko prosiłem Boga o zdrowie dla Staszka by nie stracił nogi lub nawet życia . Ale też modliłem się by Bóg mi pokazał co mam w życiu robić . To było moje wielkie nawrócenie. Zacząłem regularnie 3 lub 4 razy w tygodniu chodzić na Msze, by zjednoczyć się z Bogiem w Najświętszym Sakramencie . Tego nawrócenia nie byłoby bez pomocy Wioli i ks. Michała. Dziękuje także wszystkim, którzy byli na reko i podejmowali modlitwę za Staszka, jeszcze raz wielkie Bóg zapłać.
***
Popek:
Szczęść Boże, Nie mam zielonego pojęcia jak się pisze świadectwo, ale w Sromowcach faktycznie dzialy sie cuda. Pierwszy cud się wydarzył zanim w ogóle wyjechaliśmy, bo cudem było, że księdzu udało się nas przekonać do wyjazdu. Jak usłyszałem ze będzie msza codziennie, modlitwa przed i po posiłku, to sobie pomyślałem: "nie do wiary, nie przeżyje normalnie". Jednak po pierwszych dniach, gdy zobaczyłem ludzi takich jak Wiola, Fita, Sylwia itd. i ich zaangażowanie w to co robią, pomyślałem że nie może być aż tak źle. I tak w sumie zleciał czas i pobyt. Z dnia na dzień był coraz fajniejszy coraz ciekawszy.Ten chłopak któremu mieli amputować nogę, 2% szans itd. i nasza modlitwa, a potem stało się coś nieprawdopodobnego... udało się i nie amputowali mu nogi. Wtedy już naprawdę uwierzyłem w moc modlitwy. Oglądaliśmy również film o Duchu Św. i jakiś tam ksiądz z Afryki dotykał po głowie ludzi, a oni padali. Oczywiście nie uwierzyłem, no bo nie ma głupich, kto by się nabrał na coś takiego. Poszliśmy na msze. Po mszy ksiądz mówi: "podchodźcie jak do komunii, a ja będę się modlił nad wami". No to podchodziły kolejne osoby i podszedłem ja, a przede mną była jeszcze jedna dziewczyna. Ksiądz się zaczął modlić nad nią i nagle padła... jak nieżywa. Przestraszyłem się do tego stopnia, że nie wiedziałem czy stać, czy uciekać stamtąd, ale podszedłem w końcu. Ksiądz się nade mną pomodlił i poszedłem do ławki. Z ławki zauważyłem, że jeszcze kilka osób padło w Duchu Świętym. To było już wystarczająco silne przeżycie, żebym uwierzył w moc Jezusa i w moc modlitwy.
***
Ks. Michał:
Kiedy zaproponowałem Młodym z Płaszowa, by pojechali ze mną w góry w czasie ferii, nie informowałem ich, że chcę ich zabrać na rekolekcje. W pierwszym dniu po przyjeździe, było mi trochę głupio, że nie powiedziałem im do końca, gdzie i po co jadą. Po kilku dniach sami odkryli, że pojechali tam, by spotkać Jezusa. Udało się, Jezus zwyciężył. Ten tydzień był dla mnie doświadczeniem cudów, o których nie można nie mówić. Trzeba opowiadać o tym "na dachach" Płaszowa. Dla nas te rekolekcje stały się Pięćdziesiątnicą. Jak pisał Serafino Falvo w "Duch objawia Jezusa": "Pięćdziesiątnica nie była metą, ale początkiem. Początkiem dramatycznych, a zarazem cudownych przemian całego dotychczasowego sposobu życia, myślenia, działania, modlenia się. Od tego dnia musieli pogrzebać tysiącletnią tradycję, zmienić mentalność, pozbyć się rasowej dumy, sekretnych ambicji, planów osobistych. Zdali sobie sprawę, że trzeba pogrzebać starego człowieka, by dać wolność Duchowi, aby na Jego prochach stworzył człowieka nowego." I to właśnie dokonało się w nas, podczas tych pięciu dni. Młodzi Płaszowa, dziękuję Wam.
Słowo z tych dni: >>TU<<