Sercańska nartolandia, czyli kraina białego szaleństwa, w której każdego roku spotyka się na rekolekcjach na nartach setki młodzieży z całej Polski znajduje się w Gliczarowie Górnym k. Bukowiny Tatrzańskiej (1025 m n.p.m.). Rozpościera się stąd cudowny widok na całe Tatry. Mieszkaliśmy w budynku remizy strażackiej. Nieopodal znajduje się góralski kościółek. Tutaj każdego dnia spotykaliśmy się na Mszy świętej.
Część płaszowsich lektorów nie miała wcześniej za wiele do czynienia z nartami. Dlatego często biadolili: jakie te buty ciężkie..., a się chyba zaraz w tych nartach zabiję..., nie dam rady..., to nie dla mnie... o jeny! ;D Z każdą chwilą szło im jednak coraz lepiej i powoli odkrywali bakcyla dwóch desek.
Mieliśmy również okazję, w bardzo promocyjnej cenie, skorzystać w basenów termalnych w Bukowienie Tatrzańskiej, potańczyć na dyskotece, czy odwiedzić Zakopane.
Największym chyba jednak skarbem tych rekolekcji było spotkanie z rówieśnikami, otwartymi na nowe znajomości. A nade wszystko była to okazja do bliskiego kontaktu z Jezusem poprzez modlitwę, Msze św, spowiedź. Mam nadzieję, że nasz Pan, pomimo wielkiego młodzieńczego zamieszania i entuzjazmu znalazł miejsce w ich sercach!?
Świadectwo Michała:
Gliczarów 2010
Autobus mieliśmy o 14:25 w sobotę. Po trzech godzinach w autobusie powitała nas remiza OSP w Gliczarowie Górnym.
Poza faktem, że zabrakło miejsc w pokojach i trzeba było spać na podłodze w dużej sali, wszystko było po prostu genialne. Później, na szczęście, okazało się, że i to nie stanowiło żadnej przeszkody, jeśli chodzi o dobre spędzanie czasu.
Co mi się podobało? Na pewno panująca tam atmosfera - z każdym dało się pogadać mimo, że de facto stanowiliśmy oddzielną "płaszowską" grupę, czego nie mogę powiedzieć o turnusie, na którym byłem rok temu - takie moje osobiste odczucia...
Powinienem oczywiście wspomnieć o spotkaniach w grupach i Mszach Świętych, które (mnie przynajmniej) często skłaniały do refleksji. Nie, nie myślałem o sensie życia i nie kontemplowałem istoty Boga, ale padały od czasu słowa, które budziły we mnie takie a nie inne myśli, uczucia, które na pewno jakoś na mnie wpłynęły. Każdego dnia omawialiśmy w grupach i potem na kazaniu jeden temat. Mnie najbardziej utkwił w pamięci ten o rodzinie (lub rodzicach?) i o różnych drogach życiowych (były 3 - małżeństwo, życie w samotności oraz poświęcenie się Bogu).
Ekipa z Krakowa? Chciałbym powiedzieć o chłopakach coś więcej niż to, że byli fajni. Poznaliśmy i zintegrowaliśmy się dużo bardziej niż podczas wszystkich Mszy Świętych i poniedziałkowych zbiórek, czy wieczorków na oazie.
A nad wszystkim - ksiądz Piotr :-). Wiedział, co robi, wybierając się tam z nami...