Przysłop to przysiółek beskidzki, położony na stokach Magurki. Nazywają go też „Zawojską Gubałówką”, gdyż rozciągają się stąd wspaniałe widoki na Babią Górę, Police, Jałowiec i Beskid Makowski. Nic też dziwnego ,że tędy wiedzie szlak ostatniej wędrówki Kardynała Karola Wojtyły przed tym pamiętnym konklawe.
Do tego malowniczego miejsca, które dla nas okazało się później miejscem niezwykłym, dotarliśmy tuż przed godziną 14-stą. Na łące pośrodku, której stał mały polowy ołtarzyk z figurką Matki Bożej Fatimskiej na tle flagi maryjnej, papieskiej i polskiej, zastaliśmy już dużą grupę uczestników z Izdebnika (ponad 100 osób).
Godzina 14-sta – wyciągamy nowe różańce z wizerunkiem naszej Pani Płaszowskiej. Zaczyna się wielka modlitwa w dziejach naszego narodu. Dlaczego wielka? Ponieważ jesteśmy świadomi tego, że w tym samym czasie, w tej samej chwili, ogromna rzesza naszych rodaków (prawie cała Polska) modli się do Boga przez Maryję, Matkę Najświętszą, w tych samych intencjach. Przecież tak potężna fala modlitwy wspólnotowej nie może być przez niebo nieodebrana. Nie czekaliśmy długo, bo już na początku I-ej części radosnej różańca świętego – chmury nad nami się rozstąpiły i blask słońca zalał całą łąkę. I tak trwaliśmy w tym modlitewnym słonecznym ciepełku do IV-tej części chwalebnej.
Żeby nadać każdej części różańca inną wymowę, podczas odmawiania tajemnic światła trzymaliśmy się za ręce, podczas rozważań tajemnic bolesnych wznieśliśmy ręce ku górze a część chwalebną zaśpiewaliśmy. Gdy modlitwa miała się już ku końcowi, słońce znowu schowało się za chmury i zaczęło trochę padać. Ale czy ktoś z zebranych to zauważył? Nie.
Po modlitwie były śpiewy na cześć naszej ukochanej Matki i oczywiście pozowanie do pamiątkowych zdjęć. Terenia wyjęła swoją polską flagę z napisem „Kraków - Płaszów” i rozwinęłyśmy ją przed naszą grupą pozującą do wspólnego zdjęcia. W tym momencie ks. Proboszcz z Izdebnika trzymając mikrofon w ręku, krzyknął:
— Kraków Płaszów – sercanie!? To niesamowite! Czy wiecie co nas łączy? Izdebnik i Płaszów?
Wśród nas cisza, konsternacja... Co nas może łączyć? Jedna z naszych pań nieśmiało mówi: Ksiądz Turek pochodzi z Izdebnika.
— No tak — mówi ksiądz — ale był jeszcze... pan Cichoń!
Dalej już ksiądz nie musiał nic mówić, wyciągnęłam różaniec z naszą Panią Płaszowską i wręczyłam go Proboszczowi z Izdebnika. Ci którzy znają historię naszego cudownego obrazu wiedzą, że Izdebnik, Kraków - Płaszów i Czernichów łączy Matka Boża Płaszowska. Jakaż to była wspaniała rozmowa pomiędzy naszymi grupami, pełna radości, jakbyśmy spotkali dawno niewidziane rodzeństwo.
Zaprosiliśmy ich do nas i zapraszam teraz, może ktoś przeczyta tą relację: kochani – przyjedźcie i zobaczcie, że nasza Mama ma się bardzo dobrze!
Gdy już wsiedliśmy do autobusu, zaczął padać rzęsisty deszcz. A my patrzyliśmy na siebie pytająco – czy to był przypadek? Nie, to Ona sama chciała nam wszystkim przypomnieć słowa, które wypowiedziała na koniec swoich objawień w Gietrzwałdzie „Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę z wami”. I była!
Śmiejemy się, że pojechała z nami, żeby osobiście pochwalić się swoim nowym różańcem płaszowskim.
Dziękujemy Ci Matko za te piękne chwile i prosimy o jeszcze!
Szczęść Boże!